Dostałam tą książkę od wydawnictwa Galaktyka do recenzji w dobrym momencie mojego życia. Kiedy zaczęłam się zastanawiać co dalej zrobić z moim bieganiem po ukończeniu World Marathon Majors. Przecież nie zawieszę butów na kołku i siądę na kanapie!. Jest tylko jeden taki przypadek kiedy to mogłoby się stać – poza kontuzją.. Tfuu!
Przyznam się, że nie wiele wiedziałam o Dean’ie. Najbardziej utkwiła mi chyba informacja o tym, że zajada pizzę w czasie biegania. Nigdy wcześniej nie fascynowałam się biegami ultra poza tym co robili moi znajomi. Obserwowałam, zazdrościłam kameralnych biegów i mega kondycji. Czułam, że jest nie dla mnie. Kiedy dostałam książkę ucieszyłam się z dwóch powodów.
Co tu kryć – lubię Stany, za różnorodność i cieszę się, że 3 z 6.-ciu World Marathon Majors odbywają się tam. I drugi, to byłam bardzo ciekawa jak to jest zmierzyć się logistycznie z takim przedsięwzięciem. To, że można pobiec maraton po maratonie już kilka osób pokazało. Tu dochodziła logistyka wielkiego kraju. Każdy z 50 maratonów odbywał się po normalnej trasie wyścigu i jeśli akurat takowy miał miejsce, to Dean w nim brał udział jak np. w ostatnim z 50-ciu. nowojorskim razem z 30000 innych uczestników. Lubię cyferki i statystyki dlatego informacje o temperaturze, spalonych kaloriach czy czasie były dla mnie interesujące.
Co tu kryć – lubię Stany, za różnorodność i cieszę się, że 3 z 6.-ciu World Marathon Majors odbywają się tam. I drugi, to byłam bardzo ciekawa jak to jest zmierzyć się logistycznie z takim przedsięwzięciem. To, że można pobiec maraton po maratonie już kilka osób pokazało. Tu dochodziła logistyka wielkiego kraju. Każdy z 50 maratonów odbywał się po normalnej trasie wyścigu i jeśli akurat takowy miał miejsce, to Dean w nim brał udział jak np. w ostatnim z 50-ciu. nowojorskim razem z 30000 innych uczestników. Lubię cyferki i statystyki dlatego informacje o temperaturze, spalonych kaloriach czy czasie były dla mnie interesujące.
Między te historie wplecione są też porady od Dean’a. Część dla mnie jest oczywistych, ale część zupełnie nowych. Takie połączenie daje fajny efekt, bo czytasz książkę jak historię i za jednym zamachem masz poradnik.
“50 maratonów..” czyta się lekko i przyjemnie. Jest coś o jedzeniu ultra, jest o diecie, ale też o miłości do rodziny i do biegania. Jest to historia niezwykłego człowiek, którego w Polsce poznaliśmy dzięki wydawnictwu Galaktyka w książce “Ultramaratończyk“. Zachęcam do przeczytania. Mnie osobiście “50 maratonów..” mocno wciągnęła.
8 komentarzy
Mateusz BIEGmageddon
13 lipca 2015 at 21:4050 maratonów w 50 dni… a w Polsce mamy Pana Ryszarda, który bije rekord Guinnessa 365 maratonów w 365 dni 🙂 Co do w/w książki na pewno lada dzień sięgnę po nią 🙂
Ola Mądzik
13 lipca 2015 at 22:29O Panu Ryszardzie słyszałam. Mnie zaintrygowała cała logistyka bo to 50 stanów więc nie jest prosto to pogodzić a jeszcze biec po realnej trasie – jest to jednak spore wyzwanie 😉 No i zmienna pogoda bo raz 20 kilka stopni a raz kilka 😉
Mateusz BIEGmageddon
14 lipca 2015 at 07:31ah no tak. Logistyka najgorsza. Niż samo bieganie! 🙂
Ola Mądzik
14 lipca 2015 at 07:52myślę, że dla Dean'a taki dystans nie był dużym wyzwaniem; nie zdradzę zakończenia, ale zobaczysz co zrobił po całym projekcie. Nie mniej książka warta przeczytania wg mojej opinii 😉
Malgorzata Wrzesinska
1 sierpnia 2015 at 12:15Po Twoim opisie książka brzmi ciekawie, pewnie po nią sięgnę 🙂 Serdecznie pozdrawiam 🙂
Karol Adamiec
2 sierpnia 2015 at 20:49Hej Ola. A słyszałaś o Jamesie Lawrence, który pokonał w 50 dni 50 pełnych dystansów triathlonu Ironman. Niewyobrażalne!!! Pozdrawiam
Ola Mądzik
3 sierpnia 2015 at 07:38tak! Słyszałam!! Niesamowite! chętnie przeczytam jego książkę jeśli się pojawi 😉
Ola Mądzik
3 sierpnia 2015 at 07:38baaardzo fajnie się ją czyta i szczerze polecam 😉