Książkę otrzymałam kilkanaście dni przed moim pierwszym górskim startem – Rzeźniczkiem. Idealny timing. Słyszałam od znajomych same dobre opinie a teraz przyszłą pora na mnie, żeby sprawdzić.
Gdybym miała jeden cały dzień tylko dla siebie to wiem, że siadłabym z tą książką i miałabym problem, żeby się oderwać od niej. Język, jakim posługują się autorzy jest bardzo lekki i trafia do czytelnika.
Nie jestem ultrasem i zawsze bałam się dystansu dłuższego niż maraton. Po przeczytaniu “Szczęśliwi..” zapragnęłam spakować plecak i pojechać w góry i biegać póki sił mi starczy. Magda i Krzysiek niezwykle barwnie opowiadają o swoich początkach biegowych, o wspólnych startach, o tym jak pasja ich połączyła i daje radość. Ci dwoje niesamowicie się uzupełniają, wspomagają. Czasem on rezygnuje z czegoś dla niej a czasem jest odwrotnie. Kiedy jedno ma pomysł i chce go zrealizować, drugie jest z nim.
Ta książka jest nie tylko o bieganiu, ale też o przyjaźni, miłości, kompromisach. Napisana na dwa głosy – raz czytam o pewnych wydarzeniach z punktu widzenia kobiety by potem móc zobaczyć inne sytuacje z pozycji mężczyzny. Niby dwa różne spojrzenia, ale są niesamowicie spójne w całości.
Z książki możemy dowiedzieć się trochę o historii biegów ultra, trochę o znanych zawodnikach i miejscach, o których nie macie pojęcia. Ale jest też sporo porad, z których ja na pewno skorzystam bo są cenne i sprawdzone 😉
Fajnie jest też poczytać o naszym polskim podwórku biegów ultra, nazwiska, które były znane tak naprawdę tylko w tym małym światku teraz usłyszy o nich większe grono. Miło mi się zrobiło gdy czytałam o ludziach, których gdzieś spotkałam na swojej biegowej drodze.
To książka trochę jak przewodnik, trochę biografia, ale i pamiętnik. Nikt Cię nie zmusza i nie zachęca do biegania po górach, ale gwarantuje Ci, że odłożysz książkę i pierwsze co zrobisz to sprawdzisz w googlach gdzie możesz się zapisać. Ja tak zrobiłam. 😉
Książka jest genialna od pierwszej do ostatniej strony. Piękne zdjęcia, które pobudzają wyobraźnię i masz ochotę przenieść się w tamten świat i poczuć wolność. Podpisałam sobie tą książkę, żeby mi nie zginęła, bo wróżę jej duży sukces, a ja na pewno będę ją czytać wielokrotnie..
4 komentarze
Piotr
11 czerwca 2015 at 21:50"Nie jestem ultrasem i zawsze bałam się dystansu dłuższego niż maraton."
witaj w klubie. Choć u mnie to z powodu, że za dużo zmęczenia by mnie kosztowało.
Ultra, biegnięte, to nie przelewki.
Ola Mądzik
12 czerwca 2015 at 10:55jestem też z gatunku tych co mimo strachu chcą spróbować 😉 zobaczę czy biegi ultra są dla mnie 😉
Anonimowy
17 czerwca 2015 at 12:06Ja jestem już po lekturze i osobiście książki nie polecam. W żadnym wypadku nie umniejszam dokonań sportowych autorów – te nie mieszczą się w głowie przeciętnego człeka. Ale książka sama w sobie nie porywa niestety… Ni to poradnik, ni opowieść, raczej kiepski język, generalnie nuuuda… Było do przewidzenia, że na fali wzrostu popularności biegów ultra w naszym kraju zaczną się pojawiać tego typu pozycje. Nie wiem, jaki był dokładnie cel powstania tego dzieła, o co autorom chodziło, oczywiście poza dodatkową promocją i zyskami ze sprzedaży. Może miałem zbyt duże oczekiwania…
Ola Mądzik
17 czerwca 2015 at 12:44ja tej książki absolutnie nie traktowałam jako poradnik – fajnie jak coś tam wrzucili od siebie, ale bardziej jako ciekawą historię ; że można osiągnąć coś jeśli tylko się chce i wierzy w to. Ja czegoś takiego właśnie się spodziewałam i dostałam.