O tym biegu słyszałam jeszcze przed wakacjami. Znajomi byli rok temu i bardzo go sobie chwalili, więc decyzja była szybka – zapisuję się na XI Półmaraton Św. Mikołajów w Toruniu. Zapisana, opłacona i z zarezerwowanym noclegiem czekałam na ostatni, z 30-stu biegów, w tym roku, w których brałam udział. Orkan Ksawery chciał popsuć nam plany, ale prawdziwi biegacze żadnej pogody się nie boją 🙂
W sobotę, w super nastrojach, razem ze znajomymi z Golden Team, ruszyliśmy na Toruń. Pojechaliśmy prosto po odbiór pakietów a tam niespodzianka! Jerzy Skarżyński. Siedział i podpisywał swoje książki. Obiecałam sobie, że jak Go spotkam to poproszę o autograf. Moje marzenie się spełniło bo dostałam dedykację i zrobiłam wspólne zdjęcie. Oczywiście opowiedziałam o moim projekcie z 6WMM. Pan Jerzy to przemiły człowiek. Z odebranymi pakietami ruszyliśmy na umówione Pasta Party z resztą znajomych z Golden Team. Miłe zaskoczenie, bo na podobne spotkanie w tej samej restauracji zdecydowała się również spora grupa biegaczy z Warszawy. Zameldowaliśmy się w naszym hostelu przemieszczając się wcześniej z tobołkami między jedną siedzibą a drugą, żeby potem próbować otworzyć zamiast drzwi do hostelu – biuro nieruchomości znajdujące się obok 🙂 Posiedzieliśmy nad piernikami (był z nami Mikołaj, więc pierniki były imieninowe) i o północy zdecydowaliśmy się pójść spać. Niestety wybraliśmy chyba najbardziej imprezową ulicę w Toruniu. Nie mogłam zasnąć do 3.00 a rano przed 8.00 trzeba było wstać. Tomek zadbał o pobudkę – z głośników usłyszałyśmy “Radość o poranku” Marleny Drozdowskiej 🙂 Śniadanko (u mnie zawsze owsianka), przebieranie się w ciuszki biegowe i podróż pod szkołę, gdzie byliśmy umówieni na wspólne zdjęcie i skąd autobusy rozwoziły na nowo otwarty most, czyli linię startu.
Na miejscu zobaczyłam tłumy ludzi, było przeraźliwie zimno i dodatkowo czekałam na ogłoszenie startu, co się przedłużało. Przez pierwszy km przeciskałam się między ludźmi, bo nie wyznaczono stref czasowych, ale wkrótce “wskoczyłam” w swoje tempo i pilnowałam utrzymania 4:40 podczas trasy po asfalcie bo przed nami bowiem był do pokonania odcinek w lesie, gdzie jak wiadomo o tej porze roku zalega śnieg i lód, co spowalnia tempo biegu. Biegło mi się super – w uszach słuchawki z muzyką – dzięki temu, że są bezprzewodowe czułam zupełny luz. W lesie trzymałam średnie tempo 4:40-4:42 i na 16km już wiedziałam, że jest dobrze, i że będzie życiówka. Nie mogłam tylko przewidzieć jaka. Bardzo chciałam złamać 1:40:00 i poprawić wynik z Półmaratonu Warszawskiego z marca br. Po drodze motywowałam tych, którzy słabli na 18-20km. Miło było widzieć, że jeszcze dawali z siebie “coś” i przyspieszali. W momencie kiedy wbiegłam na stadion i poczułam tartan, to wiedziałam, że teraz przycisnę. Ma metę wbiegłam wg mnie w pięknym stylu, z fajnym “wahadłem” i super czasem 1:38:05 (czas z PW 2013 poprawiony o prawie 4min!) co dało mi 11 miejsce wśród kobiet i 4 w swojej kategorii wiekowej.
Odebrałam medal, założyłam folię ochronną i ruszyłam zjeść żurek 🙂 Niespodzianką dla mnie były drożdżówki gigantycznych rozmiarów (nie zdradzę ile zjadłam 🙂 ) , ciepła, słodka herbata i dodatkowo do wyboru piwo albo sok. Potem szybko przebrałam się w samochodzie i czekałam na resztę moich towarzyszy podróży. Najpierw przyszła Asia, która biegła w tempie treningowym a potem pojawili się Tomek i Karolina (debiutowała z czasem 2:04:00). W drodze przerwa na kawę i małą, krótką drzemkę.
Cieszę się, że udało mi się zamknąć rok startów super udanym biegiem z życiówką. Teraz już tylko szlifowanie formy pod Tokio bo jak widać – jest dobrze 🙂
6 komentarzy
Jacek Orych
9 grudnia 2013 at 09:03Ładny wynik – gratulacja. Widz, ze super impreza, za rok tez się wybieram 😉
Piotr Stanek
9 grudnia 2013 at 17:47Gratulacje Olu za życiówkę 🙂
Brak stref startowych, a ja widziałem pacemakerów przez chwilę.
Miło było się spotkać live 🙂
Ola Mądzik
9 grudnia 2013 at 23:47Impreza bardzo fajna – jak wszędzie znajdzie się plusy i minusy 🙂 dziękuję – wynik bardzo cieszy i jest obiecujący 🙂
Ola Mądzik
9 grudnia 2013 at 23:48też widziałam jednego pacemakera – na 1:40 🙂
Fajnie, że mieliśmy okazję do spotkania 🙂
heban
16 grudnia 2013 at 13:28Super wynik na "koniec sezonu" i wielkie gratulacje , tym bardziej ze slyszalem o trudnej, sliskiej trasie. Wielki szacun dla Twoich wielkich wyczynow AD 2013…
Ola Mądzik
16 grudnia 2013 at 15:52Dziękuję 😉 sporo pracy ale widać efekty i to mnie cieszy 🙂