Co za dzień! Co za bieg! W doborowym, babskim towarzystwie JoAsi i Marty dotarłyśmy na bieg przed czasem. Miałam być wcześniej bo testowałam słuchawki a sponsor chciał zrobić zdjęcie ze wszystkim „ekspertami”. Szybka fotka, wymiana zdań, przebieranie i rozgrzewka. Dziś robiłam najmocniejszy ze wszystkich treningów w tym tygodniu czyli szybkie 10 km, ale nie na życiówkę. Ciężko jest biec wolno kiedy adrenalina buzuje w żyłach a atmosfera biegu udziela się wszystkim. Przed startem umówiłam się z dwoma kolegami, Hubertem i Mikołajem, że biegniemy w granicy 45 min. Huberta jak zawsze poniosło ale razem z Mikołajem trzymaliśmy się planu. Z racji posiadanych słuchawek na uszach komunikowaliśmy się migowo a czasem zdejmowaliśmy je na chwilę, żeby ustalić taktykę 😉 W pewnym momencie usłyszałam: „A może tak 44?” No to spróbujmy.Wtedy nie wiedziałam, że życiówka Mikołaja jest powyżej 45min. O tym powiedział mi na mecie, na którą wbiegł sprintem zostawiając mnie w tyle. Ale rozumiem Jego zachowanie doskonale – w końcu to zawody a On walczył o wynik. Czas 44:06 jest bardzo dobry jak na kogoś, kto biega pół roku ale pewnie jak większość z Was przeszkadzałoby te 6sekund. No dobra – 7.
No Comments