Szczecin Półmaraton

bieganie, podróże, półmaraton, półmaratony
  • po co ty tam jedziesz do tego Szczecina taki kawał drogi?!
  • po kubek ze Starbucks 🙂

To była moja odpowiedź kiedy znajomi pytali. I było to pół prawdy. Drugie pół to chciałam zobaczyć jak “nad morzem” robią imprezy biegowe.

Do Szczecina wybrałam się razem z Joasią w sobotę, wczesnym rankiem, pociągiem. Krótki postój w Poznaniu zaowocował kubkiem do kolekcji i .. rogalami marcińskimi. W Szczecinie byłyśmy tuż po 12. Pierwsze co, to trzeba było zameldować się w hotelu, a potem koniecznie coś zjeść! Na obiad umówiłam się z Marcinem,który na co dzień mieszka w Nowym Jorku i tam też się poznaliśmy podczas maratonu. Szczerze polecam restaurację Radecki! Pyszna pizza i ponoć najlepsza carbonara w Polsce, ale nie odważyłam się próbować przed startem.

Naszym przewodnikiem po mieście był Wulkan Energii, który nie pozwolił nam się nudzić, opowiadał historie związane ze Szczecinem. Taka osoba to skarb. Wszystko wtedy wydaje się łatwiejsze i wiesz, że się nie zgubisz. Pokazał gdzie wieczorem możemy obejrzeć mecz siatkarzy (Nowy Browar) i jak się potem okazało – cudem zdobyliśmy stolik.

Pakiety odebrałyśmy sprawnie i bez kolejek. Jak co roku w pakiecie są fajne koszulki z ciekawym motywem i nawet niebieski kolor mi nie przeszkadzał, żeby dumnie nosić ją w niedzielę po biegu.

Pobudkę zaplanowałyśmy na 7 rano i poszłyśmy na śniadanie, które serwował hotel. Byli przygotowani na biegaczy i mieli specjalne menu. Pomyślałam, że skoro biegnę treningowo to mogę spróbować zamiast miodu zjeść nutellę. Wiem, zachowałam się jak nowicjusz, bo mój brzusio powiedział mi na trasie co o tym myśli. Były momenty, że zastanawiałam się czy to już ten moment na ToiToia. Bałam się zjeść żel, ale wiedziałam, że nie dobiegnę na samej bułce z nutellą. Ryzyk fizyk.

Przez cały czas jak sprawdzałam pogodę, wszystko wskazywało, że będzie deszcz. Na nasze szczęście pogoda była idealna. Zero deszczu, lekki wiaterek .. i bez słońca. Pogoda marzenie. Asia biegła tutaj 2 lata temu, więc podejrzała sobie u niej profil trasy. Nie wróżył łatwego treningu, ale zawsze wychodzę z założenia, że warto próbować i poddać się mogę na końcu, kiedy już nie będę miała faktycznie sił. Plan był w miarę prosty. 2 km rozgrzewki + 3 powtórzenia w cyklu 2km (5:00) + 2km (4:45) + 2km (4:30) + 1km przybijania piątek. Jak się domyślacie te dwa pierwsze kilometry były najłatwiejsze. Potem ciężko było mi utrzymać tempo 5:00 biegnąc z górki czy 4:30 na podbiegu. Cały czas starałam się utrzymać założone tempo, ale nie na tej trasie. Ostatni kilometr czyli przybijanie piątek miałam cały czas w głowie, do momentu, kiedy zobaczyłam przed sobą dziewczynę. 700m do mety. Oszacowałam, że nie dogonię jej, ale widziałam, że ona słabnie, ja mam jeszcze siły. Zebrałam się i jakieś 200m przed metą wyprzedziłam ją. Na mecie podeszła i powiedziała “wyprzedziłaś mnie”. Jedyne co mi przyszło do głowy to “przepraszam” 🙂 Grzesia (ten w niebieskiej koszulce przede mną) sama dopingowałam i kurka uciekł mi 😉

Nie będę ukrywać, że to nie jest trasa na życiówki. Liczne podbiegi i zbiegi, a do tego sporo zakrętów, które wybijają z rytmu. Ale… jest to niezwykle piękna trasa. Prowadzi po fajnych miejscach w Szczecinie i jeśli komuś się nie spieszy, to może podziwiać. Jest kilka miejsc gdzie jest kostka brukowa.Ba! Nawet przez tory kolejowe się biegnie. Jedynym “nie fajnym” miejscem dla mnie było mniej więcej 17km, gdzie był jakiś taki nalot z drzew i był bardzo śliski. Trzeba było tam uważać, żeby nie zaliczyć gleby.

Organizacyjnie bajka i już wiem, że tam wysoko na północy znają się na rzeczy. Dużo punktów odżywczych z wodą, izo i bananami. Świetny pomysł, że na punktach były też węże i wolontariusze polewali biegaczy wodą. A do tego poprzebierani, z uśmiechem na ustach i głośno dopingujący. Na mecie podobało mi się rozwiązanie z otwartą strefą, tzn. biegacze dostawali reklamówkę z napojami i batonami i mogli od razu spotkać się z rodziną. Mogli razem przejść do depozytów czy na masaże.

Ja miałam tą przyjemność, że dostałam zaproszenie do VIPów i chwilę porozmawiać z panem Jerzym Skarżyńskim czy Sofia Ennaoui.

Tym razem byłam 13 i byłam poza podium w kategorii wiekowej, natomiast Asia zajęła 3 miejsce w wiekowej na 10km więc grzecznie czekałyśmy na dekorację.

Nie wiele widziałam w Szczecinie, bo byłam za krótko, ale wiem, że chcę tam wrócić. Przesympatyczni ludzie, pomocni i zawsze uśmiechnięci. Jest powód, żeby wybrać się tam znowu.

A jeśli szukacie fajnego półmaratonu, to śmiało Szczecin mogę wam polecić.

 

poprzedni
następny

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply